27 maja 2015     Komentarzy:     Kategoria: ListyDo

Rodzice swoich rodziców ( List 4 )

Udostępnij

Joanno, tym razem bardzo delikatny temat. W listach sygnalizowany jest na ogół zdaniami typu: „moi rodzice oczekują, że będę do nich dzwonić codziennie i informować co u mnie słychać.  Oczekują również zainteresowania, tym co słychać u nich. Czekają na ciągłe słowa wsparcia. Są rozwiedzeni, więc dodatkowo powinnam dzwonić do każdego z osobna. Wyżalają się, wypłakują, jaki mają ciężki los itd. Co z tym zrobić? Czy ja powinnam być ich wsparciem?”

Delikatność tematu polega na tym,  że ocieramy się o podstawową wartość jaką jest rodzina. Wychowaliśmy się w nakazie: „czcij ojca swego i matkę swoją”. I nie mam wątpliwości, że tak powinno być. Dzięki rodzicom przyszliśmy na świat. To oni dali nam życie i wiele umiejętności potrzebnych do tego życia. Jak więc można powiedzieć im: „dajcie mi spokój i sami zajmijcie się swoim życiem i problemami których jesteście autorami!? Ja nie jestem odpowiedzialna za waszą samotność”.

W zrozumieniu mojej roli, w relacjach z rodzicami, pomogła mi terapia Berta Hellingera tzw. konstelacje rodzinne.  W ogóle powrót do rodziców, czyli poczucie z nimi prawdziwej, głębokiej więzi, wynikające z mojej miłości, nastąpił po latach określania mojej własnej autonomii. Wróciłem jako wolna, niezależna jednostka. Wróciłem do relacji  z rodzicami bo chciałem, a nie bo musiałem. A to zupełnie inna sytuacja, niż poczucie przymusu zaspokajania potrzeby ich  kontroli nad moim życiem.

Wiem jak trudno jest czasami zareagować na zdanie: „zadzwoń jak dojedziesz”  i powiedzieć „nie zadzwonię bo nie ma takiej potrzeby abym was o tym informował”. Jak wiemy brak wiadomości to dobra wiadomość. Ale rodzice naciskają: „ będziemy się denerwowali”. Od takiego zdania już krok do mocnego uderzenia typu: „wpędzisz nas do grobu” czy „ przez ciebie matka  nie mogła zasnąć”.

Momentem zwrotnym, w moim podejściu do zdecydowanego oporu przed kontrolą mojej pełnoletniej osoby, było zaakceptowanie, że rodzice mają prawo się o mnie denerwować i martwić. Mają nawet prawo z tego powodu nie spać w nocy. Jak wiemy starsi często mają w nocy kłopoty ze snem.  Moja babcia nigdy nie zasnęła, dopóki  jej syn a mój tata, nie przyjechał i nie wstawił samochodu do garażu obok  ich domu. Gdyby postanowił zaparkować na noc pod blokiem, i nie pojawił się w garażu, babcia by miała bezsenną noc. A tata miałby wyrzuty sumienia. Telefonów nie było.

Sam wielokrotnie myślę o tym, co dzieje się u moich dzieci. Dlatego nie będę moim rodzicom odbierał tego prawa do zmartwienia. Nie będę odbierał i na pewno nie będę czuł winy z powodu tego, że oni nie potrafią poradzić sobie ze swoimi lękami. Nie jestem ich rodzicem i nie mogę w tym temacie wejść w tę rolę. Nie roztoczę nad nimi parasola ochronnego. Dzieci dostarczają wiele wrażeń i co jakiś czas podnoszą wszystkie możliwe hormony stresu swoim rodzicom.  Taka ich natura. Dorosły rodzić musi nauczyć się zarządzać swoim strachem o dzieci. W przeciwnym razie nigdy nie pozwoli im na samodzielne, autonomiczne życie. A sam będzie strzępkiem nerwów.

Często powtarzam  na wykładach , że dzieci nie mają obowiązku wspierać swoich rodziców w  ich radzeniu sobie z różnymi życiowymi sytuacjami. Jeśli jedno z rodziców mówi ,że jest takie samotne i oczekuje, że dziecko będzie dostępne 24 godziny na dobę to często zapomina ,że ta samotność wynika z decyzji podjętych wiele lat wcześniej. Dziecko nie uczestniczyło w tych decyzjach i nikt go o zdanie nie pytał. Dlaczego więc ma potem być „lekiem na całe zło” , które z tych decyzji wyniknęło?

Aby stworzyć swoją, niezależną rodzinę, trzeba opuścić gniazdo i pępowinę przeciąć. To bolesne dla rodziców. Ale każdy rodzić jest w stanie to przeżyć i nie należy pozbawiać go tej rodzicielskiej inicjacji.

Zdaję sobie jednak sprawę, że powiedzieć o tym jest łatwiej niż wykonać. Dlatego czasami trudno nauczyć się takiego podejścia bez  udziału w warsztatach psychologicznych  czy kontaktu z psychologiem. Mamy prawo żyć swoim życiem, nie tłumacząc się z niego  i mamy prawo nie rozwiązywać naszym rodzicom, problemów natury osobistej, które wynikają z ich niedojrzałości. Mamy prawo będąc córką nie wchodzić w rolę matki dla własnej matki. Podobnie z ojcami i mężczyznami. Mało tego. Uważam że mamy prawo bronić stanowczo osobistej  autonomii. I mamy prawo nie mieć z tego powodu wyrzutów. Mamy prawo być dziećmi naszych rodziców i oczekiwać od nich tego, że zawsze będą naszymi rodzicami. Przytulą, wysłuchają, poradzą a potem pozwolą iść i eksperymentować z życiem. A kiedy znów przyjdziemy się poradzić , znów nas wysłuchają nie mówiąc, że oni nas przestrzegali i mamy za swoje skoro ich nie słuchamy. Trudno być rodzicem dorosłych dzieci. Ale to tylko oznacza, że ciągle jesteśmy w procesie uczenia się. Role pozostają te same. Dzieci pozostają dziećmi.

I co ty  Joanno o tym sądzisz? Jak zareagować na argument że to egoizm? Gdzie jest ta granica pomiędzy zdrową rodzicielską ciekawością a wścibstwem i chęcią kontroli nad życiem dorosłych dzieci?

Najnowsze wpisy:


Inspiracja

Zdrowia i spełnienia marzeń

13 grudnia 2020     Komentarzy:
Czytaj
dalej
Motywacja

Pełna MOC marzeń – książka na całe życie

13 grudnia 2020     Komentarzy:
Czytaj
dalej
Motywacja

Pełna MOC marzeń – książka nie tylko dla dzieci

5 grudnia 2020     Komentarzy:
Czytaj
dalej
© 2015 Copyright JacekWalkiewicz.pl | Projekt i realizacja: