Joanno dzisiaj będzie dobitnie. To moja odpowiedź na listy które brzmią mniej więcej tak:
„Mam lat ( i tutaj przedział jest od 16 w górę ), piszę do pana, bo powiedział pan aby ci którzy stracili zaufanie napisali. Jest mi żle. Nie wykorzystuje swojego potencjału, jestem ładna , podobam się mężczyznom. Nie potrafię uwierzyć w siebie. Mam wiele pomysłów, których nie realizuję i patrzę jak inni to robią. Wydaje mi się wszystko bez sensu i chciałabym aby pan mi coś doradził”. Jeśli piszą mężczyzni pojawiają się informacje jak to nie mogą znaleźć odpowiedniej partnerki itd. często jak to inni ich nie wspierają. A dalej jest pytanie: CO JA NA TO?
Pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy brzmi: A KOGO TO OBCHODZI!!!.
I to nie jest pytanie tylko stwierdzenie z wykrzyknikiem. Kiedy spotyka się ludzi doświadczonych przez życie, kiedy podróżuje się po miejscach, w których bieda wylewa się na ulice i trzeba po niej brodzić po kolana to tego typu maile denerwują szczególnie. A co mają powiedzieć ci, którzy naprawdę muszą codziennie zmagać się z trudnościami? Oni nie mają czasu pisać takich maili. Oni wiedzą, że każdego dnia pchają pod górę kulę, która następnego dnia znowu będzie wymagała pchania.
Najchetniej odpowiedziałbym tak: Droga czy drogi. Na świecie jest wszystko co może być tj bieda i bogactwo, szczęście i nieszczęście, ból i radość itd. Każdy z nas szuka odpowiedzi na pytanie po co jestem na tej ziemi. Niektórzy robią to świadomie inni nie. Niektórzy nawet nie zadają sobie takiego pytania, bo każdego dnia swoim działaniem udowadniają, że wiedza po co są. Jest coś ważniejszego od rozważań typu: jest mi źle i niech ktoś się mną zajmie.
To coś ważniejszego to pytanie komu naprawdę jest źle i jak możemu mu pomóc. To pytanie o to co dajemy a nie co tylko chcemy brać. A dlaczego ma nam być dobrze? Czy ktoś to obiecał? Dlaczego w ogóle inni mają zajmować się naszymi problemami? One w większości wynikają z naszych działań, patrzenia na świat, doświadczeń, wartości, codziennych decyzji. Czy naprawdę inni mają wiedzieć jak to wszystko pozbierać i zmienić? Czy inni będą lepiej wiedzieć co jest dla nas najlepsze? A może najlepsze, co może nam się zdarzyć to właśnie wpaść w głęboki dołek ? Po to aby nauczyć się umiejętności wychodzenia z niego. To się nazywa kreatywność, a jest rozwijana wtedy gdy jest potrzebna. Ewolucja była wyjątkowo kreatywna i wszystko co do tej pory zrobiła świetnie do siebie pasuje. Może warto podpatrzeć przyrodę a nie tylko się na nią złościć, że woda wylała, komary gryzą, muchy latają itd.,
Zaczynam mieć wrażenie że koncentracja na swoich problemach stała się zjawiskiem powszechnym, może nawet modnym. Może do psychoanalityka jeszcze nie biegamy co drugi dzień ale pomocy z byle powodu szukamy u innych coraz częściej. Absorbujemy swoim biciem piany w temacie nie realizowania się i i braku informacji co mamy z tym zrobić. A dlaczego w ogóle mamy się realizować poprzez permanentną koncentrację na swoich potrzebach?
Mój radykalizm w podejściu do takich listów wynika z poczucia, że to postawa zrodzona z lenistwa, z nudy, z braku chęci do uczenia się. Niech inni podadzą mi rozwiązanie. A może jest w googlach? Nie ma. A to szkoda. To ja będę cierpieć. Czy naprawdę nadchodzi pokolenie, które ciągle zadaje pytanie : „jak”? A przestało zadawać pytanie „dlaczego”?
Joanno co ty na to. Jak brzmiała by twoja odpowiedź na tego typu maile?